Olivier Janiak wspierał swojego tatę w walce z chorobami onkologicznymi. Przebywając długie godziny na korytarzach oddziałów, wpadł na pomysł, jak można w tym mało wesołym miejscu, umilić czas dzieciakom. Poczekalnia, w której mogą oderwać się od zmartwień i trosk, okazała się strzałem w dziesiątkę. Oskar Netkowski z dziendobry.tvn.pl zapytał Oliviera Janiaka o kulisy przedsięwzięcia.
Narodowy Instytut Onkologii w Warszawie dzięki Fundacji TVN oraz akcji Oliviera Janiaka "Magiczne Promyki" zyskał nową poczekalnię. Najmłodsi pacjenci od 1 czerwca mogą spędzać stresujący czas oczekiwania w przyjaznych okolicznościach. Prezenter telewizyjny opowiedział o motywacjach swojej inicjatywy.
- Trafiłem do szpitala na Wawelskiej za sprawą mojego taty. Leczyliśmy go na dwa nowotwory. Długie godziny spędzaliśmy na korytarzach. Przez ponad miesiąc obserwowałem szpitalne życie, jak młodzi ludzie ze starszymi mieszają się na korytarzu - opowiadał Olivier Janiak.
- Stwierdziłem, że trzeba wygenerować tu przestrzeń. Widziałem, że jest okno, otworzyłem je, zobaczyłem, że jest niepotrzebna przerwa, więc można było przesunąć je kilka metrów. Zorganizowałem kilka solidnych osób oraz do zadzwoniłem do Fundacji TVN, która wsparła nas. Gdyby nie ten impuls, który poszedł od mojego taty, tego wszystkiego by nie było - podsumował.
Reporter Oskar Netkowski z dziendobry.tvn.pl zapytał Oliviera Janiaka, czy przy organizacji tego typu inicjatyw, zdarza mu się odreagowywać płaczem. Dziennikarz bez krępacji opowiedział o swoich emocjach.
- Jestem wrażliwym facetem, płacze na filmach. Najbardziej wzrusza mnie nieszczęście dzieci. Kiedy widzę te główki ogolone na zero i zatroskanych rodziców, to myślę sobie, że jedyne co można zrobić, to wykorzystać potencjał - mówił Olivier Janiak.
- Warto się otworzyć na drugiego człowieka. Każdy z nas może dać impuls i powiedzieć - ej, zróbmy coś razem. Ludzie nie zawsze potrafią zacząć, ale jak się dzieję, to zawsze chcą dołączyć - dodał.